środa, 11 lutego 2015

Od Islany

Stałam przy ulicy. Przy tej której się znalazłam od razu przy urodzeniu. Było dość mało aut, nikt nie zwracał uwagi na psa z raną po kuli. Wciąż nie mogłam uwieżyć że Marii nie żyje. Postałam jeszcze chwilę a potem odwróciłam się i ruszyłam w stronę lasu. Było po południe. Śnieg topniał. Patrzałam cały czas przed siebie. Tęskniłam za właścicielką. Wiedziałam, że nie mogę nikomu teraz ufać. Nie ma dobrych, każdy ma swoje wady. A osoby które ja spotykałam miały same wady, oprócz Marii która jako jedyna ich nie posiadała. Westchnęłam ciężko i pobiegłam. Co jakiś czas zatrzymałam się, upewniając się czy jestem sama. W końcu weszłam na jakąś górę, a w dole zobaczyłam psy. Nie było ich dużo ale mało też nie. Szybko się odwróciłam, nie będę z nikim rozmawiać. Od razu kiedy tylko się przekręciłam ujrzałam psa. On szybko zwrócił uwagę na moją ranę.
-Co ci się stało w bok?-zapytał nieznany pies. Nie zastanawiałam się na płcią, bo w ogóle na niego nie patrzałam. Chciałam tylko spokojnie odejść
-Nie twoja sprawa-powiedziałam tylko i ruszyłam, ale on mnie zatrzymał.

Jakiś pies?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz